Dla samych efektów warto obejrzeć w kinie - takie moje zdanie
_________________ "Z każdym dniem mojego życia zwiększa się nieuchronnie liczba tych, którzy mogą mnie pocałować w dupę"
"Ktoś zapytał mnie: czym jest punk? Kopnąłem w śmietnik i powiedziałem: to jest punk. Wtedy on kopnął i spytał: to jest punk? Odpowiedziałem: nie, to jest trendy"
halo, halo...a kupowanie niepitnych piwnych-sikaczy dla etykietki
analogię w tym widzę
Obawiam się że nie masz racji, chyba że po powrocie z roboty pokażesz mi moją kolekcję etykiet Warki, Tatry i Harnasia, Wojaka i Donnera.
Niepitne szczyny zdarza się kupować przez pomyłkę, ale na litość boską, nie z wyrachowania!
Stan - a na ulicy albo squocie mieszkałeś?
Hierarchia wartości się wtedy zmienia, tak samo jak kiedy masz w domu 10-ro ludzi
Awatar naprawdę zajebisty film i warto wkręcić się w ten lekko śmieszny, ale pięknie zrobiony klimat
_________________ "Z każdym dniem mojego życia zwiększa się nieuchronnie liczba tych, którzy mogą mnie pocałować w dupę"
"Ktoś zapytał mnie: czym jest punk? Kopnąłem w śmietnik i powiedziałem: to jest punk. Wtedy on kopnął i spytał: to jest punk? Odpowiedziałem: nie, to jest trendy"
Stan - a na ulicy albo squocie mieszkałeś?
Hierarchia wartości się wtedy zmienia, tak samo jak kiedy masz w domu 10-ro ludzi
Co to ma do rzeczy? Czaisz o czym w ogóle się toczy dyskusja?
I co ma do tego zmienianie się "hierarchia wartości"? Może jakbym się urodził w Mozambiku byłoby inaczej, ale mówimy o tym co jest teraz.
W filmie akurat efekty dla mnie się liczą najmniej, tak samo jak w muzyce.
Co to ma do rzeczy? Czaisz o czym w ogóle się toczy dyskusja?
Tak w sumie to nawiązywałem do tego Twojego porównania z piwem... ale to chyba już nie istotne
_________________ "Z każdym dniem mojego życia zwiększa się nieuchronnie liczba tych, którzy mogą mnie pocałować w dupę"
"Ktoś zapytał mnie: czym jest punk? Kopnąłem w śmietnik i powiedziałem: to jest punk. Wtedy on kopnął i spytał: to jest punk? Odpowiedziałem: nie, to jest trendy"
Niepitne szczyny zdarza się kupować przez pomyłkę, ale na litość boską, nie z wyrachowania!
dokładnie, tak można wpaść kupując piwka z lokalnych browarów. Ja jak jestem w nowym dla siebie mieście zawsze kupuje regionalne piwo, czasem zdarzy się gówno pokroju piwa GIT ze sklepu "U JÓZEFA" w Denkowie*.
*przytoczona marka piwa oraz miejsce istnieją na prawdę.
Ja pierdolę, jak to możliwe że jacyś młodzi kolesie zamiast ruchać koleżanki, pić piwo, słuchać sobie spokojnie muzyki muszą na siłę szukać jakichś ideologii, walczyć o rasę lub z nazizmem, do tego jeszcze taplać się w polityce i ogólnie szukać problemów w ostatnich latach swojego życia w których się problemów prawie w ogóle nie ma
dokładnie, tak można wpaść kupując piwka z lokalnych browarów.
ja w tym nie widze zadnego obciachu. tez lubie poprobowac nowe piwa i trafiaja sie rozne, ale dopoki sie nie sprobowalo to nie mozna bylo wiedziec jakie bedzie. mimo wszystko jak mam wiekszy wybor to staram sie unikac tych oscylujacych cenowo w okolicach zlotowki
w sensie, że Jarmush jest pretensjonalny i słaby, inna sprawa, że nowego filmu nie znam jeszcze
w dwóch filmach bardziej się na sztukę silił, w "Nieustających wakacjach" i "Truposzu", ale reszta, to przecież lekkie filmidła, ot artyzm mainstreamowy, w wersji pop, polegajacy na luźnym, nieszablonowym potraktowaniu danych konwencji; co tam pretensjonalnego?
najdziwniejsze tytuły ksiązek 2009...
konkurs od 30 lat się odbywa
a tu macie tegoroczne najlepsze pozycje
"Metafizyka szympansa karłowatego" Dorothy Cheney i Roberta Seyfartha,
"Stylowy strip-tease i szydełkowanie",
"Techniki monitorowania korozji",
"Duże sito i jego zastosowania"
Rzecz o mych smutnych dziwkach (García Márquez Gabriel)
Zarys dziejów traktora po ukraińsku (Lewycka Marina)
Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze (Veteranyi Aglaja)
Perfumy w rytmie jitterbuga (Robbins Tom)
zwycięzca 2009 r.:
"Światowe perspektywy dla 60- miligramowych opakowań serka Fromage Frais na lata 2009-2014" Philipa M.
inne, też warte uwagi:
(z 2008 r.)
"Jeśli chcesz zamknąć swój związek, zacznij od nóg" ("If You Want Closure In Your Relationship, Start With Your Legs")
"Byłem torturowany przez pigmejską królową miłości" ("I was Tortured by the Pygmy Love Queen")
"Problem serowy rozwiązany" ("Cheese Problem Solved")
"Jak zieloni byli naziści?”
„Przebieg drugich międzynarodowych warsztatów na temat nagich myszy"
„Jak zabezpieczyć swego konia przed bombami”,
"Ludzie, którzy nie wiedzą, że są martwi: jak przywiązują się do niczego nie spodziewających się przypadkowych osób, i co z tym robić" autorstwa Hary'ego Leona Hilla.
''Jak unikać ogromnych statków''
''Greccy listonosze wiejscy i ich numery stemplowe'' brzmi ciekawie a to tylko organizacja filatelistyczna
"Wytatuowane góralki i pudełka na łyżki Dagestanu" Roberta Chencinera
"Uczyń twój dom bombo-odpornym",
"Życie z szalonymi tyłeczkami" ...
Każda z tych książek ma taki tytuł, że napewno widząc w księgarni wziąłbym do ręki i obczaił o co chodzi. Autorom którzy dają takie tytuły prawdopodobnie o to chodzi i wychodzi
Ja dziś czekając na autobus wbiłem do empiku i zdarzyło mi się natknąć na komiks w tzw "klimacie". Był to komiks o tytule "SKIN" i traktował jak się łatwo domyślić o skinheadzie, Martinie 'Atchet który to był ofiarą leku o nazwie talidomid, lek ten brany przez kobiety w ciąży powodował, iż dzieciom nie rosły rączki, ot takie małe kikuty długości parunastu cm. Mama Martina talidomid brała, więc Martin był skinem z krótkimi rączkami. Takiego pojebanego pomysłu jeszcze nie widziałem. Zdębiałem na dobre kiedy okazało się, że postać Martina bazuje na prawdziwej osobie, prawdziwym skinie z Anglii który był kumplem Autorów komiksu (też będących za młodu skinami). Historia cokolwiek smutna, napisana "językiem ulicy" za to dziwacznie przetłumaczona na język polski, próbując naśladować sposób wypowiadania się angielskiej młodzieży z niższych klas tłumacz parę razy się potknął. Po angielsku pewnie to wszystko czytałoby się milej. Aczkolwiek polecam jeśli ktoś się natknie, warto poznać tą chorą historię.
Nie kupiłem niestety tego wydawnictwa ze względu na syndrom pustego portfela, przeczytałem w parenaście minut na miejscu, komiks ma 49 stron z krótkimi dialogami i kosztuje 38 zł, nie mało.
Kapelka Modern Life is War nawet nagrała kawałek o Martinie :
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum